Leptyna – hormon sytości

Każdy organizm działa według własnego zegara biologicznego, który dzieli się na dzień i noc. Nie ważne, co zaplanujemy do zrobienia, jeśli nie podporządkujemy się jego rytmowi, nie będziemy efektywnie funkcjonowali. Czasem jednak nawał obowiązków sprawia, że zaciera się granica i w nocy zamiast spać – jesteśmy aktywni. Zegar może szwankuje, ale waga ma się dobrze, nawet bardzo dobrze. Z pewnością nie ma osoby, która nie zastanawiałaby się nad tym, dlaczego jednego dnia jesteśmy najedzeni mimo małych porcji, a drugiego objadamy się, ale nadal czujemy niedosyt. Kobiety argumentują to zapewne cyklem menstruacyjnym, jednak nie zawsze jest to trafne wytłumaczenie. Może być to bowiem efekt zakłócenia równowagi między hormonami spełniającymi ważną rolę w odchudzaniu – greliną i leptyną. sen Sposoby na bezsenność oraz … na zdrowy sen. Nie możesz spać w nocy? Trapią Cię koszmary? Poznaj niezawodne sposoby na bezsenność! czytaj więcej Leptyna i grelina Grelina i leptyna to dwa przeciwstawne hormony odpowiadające za uczucie sytości i głodu. Prawdą jest, że o naszej wadze decydują w pewnym zakresie różnego rodzaju diety i ćwiczenia, jednak to one mają decydujący wpływ na skuteczność procesu odchudzania. apetyt Jak opanować wilczy apetyt? Będąc na diecie jesteś głodny i absolutnie nic nie jest Cię w stanie powstrzymać przed zjedzeniem pysznej, kalorycznej przekąski? Mamy dobrą wiadomość – apetyt można wytresować! czytaj więcej Leptyna a odchudzanie Leptyna to hormon, który wysyła informację do naszego mózgu, że jesteśmy najedzeni, dzięki czemu nie mamy ochoty na kolejną przekąskę. Leptyna jest więc hormonem sytości, a im jej mniej, tym słabszy sygnał dociera do mózgu i tym więcej musimy zjeść, żeby się nasycić. Odpowiednio wysoki poziom leptyny jest zatem pomocny w procesie odchudzania. Istnieje jednak pewien paradoks. O ile u osób szczupłych wszystko funkcjonuje bez zarzutu, o tyle osoby z nadwagą, posiadające nadmiar leptyny, z czasem uodparniają się na jej działanie. Skutkuje to tym, że odczuwają głód dużo częściej i silniej. Bardzo ważną rolę odgrywa także sen, którego niedobór jest kolejnym czynnikiem obniżającym poziom leptyny. Im więcej jesteśmy aktywni nocą i mniej śpimy, tym większe prawdopodobieństwo, że przytyjemy. Grelina – hormon głodu Grelina odpowiedzialna jest za uczucie głodu. Grelina natomiast odpowiada za uczucie głodu i taką też informację wysyła do mózgu. To przez nią właśnie czujemy się głodni i mamy ochotę na kolejną przekąskę. Zatem im więcej greliny, tym więcej jesteśmy w stanie zjeść. Warto wobec tego dowiedzieć się, kiedy jej poziom wzrasta, a kiedy spada. Otóż spada jedynie po posiłku lub podczas aktywności fizycznej i jest to dobra wiadomość dla osób ćwiczących regularnie. Jest jednak również zła wiadomość – wzrost greliny obserwujemy dużo częściej, a mianowicie w trakcie jedzenia, podczas silnego stresu oraz przy niedoborach snu. Niestety stres i brak snu w dzisiejszych czasach towarzyszą nam coraz bez ustanku, czego konsekwencją jest rosnąca liczba otyłych osób. Rada? Jeśli chcemy, aby leptyna i grelina zachowały równowagę, zacznimy od zmiany swojego dotychczasowego stylu życia. Pamiętajmy, że powinniśmy spać 7–8 godzin, bo tylko wtedy organizm jest wypoczęty i gotowy do działania. Ponadto unikajmy obfitych posiłków przed snem i dużych ilości alkoholu bądź używek, a po jedzeniu odczekajmy najlepiej 15 minut, zamiast rozglądać się za kolejną dokładką. Te proste zasady sprawią, że będziemy wyspani, wypoczęci i gotowi do pracy, ale przede wszystkim zachowamy szczupłą sylwetkę.

Od leptyny do greliny. Koniec z efektem jo-jo!

To nie kalorie, lecz hormony tkanki tłuszczowej mogą uniemożliwiać odchudzanie – twierdzi Lynne McTaggart. Oto sposób na ich trwałe zrównoważenie.

Kilka lat temu zespół hiszpańskich lekarzy zebrał grupę 105 dwudziesto- i trzydziestokilkuletnich ludzi z nadwagą. U wszystkich tych osób zastosowano ośmiotygodniową dietę o ograniczonej kaloryczności. Na początku wyglądało na to, że jest ona skuteczna. Członkowie grupy stracili przeciętnie około 5 proc. masy ciała, co oznaczało, że każda osoba ważąca około 76 kg schudła ponad 4 kg. Pierwotnie eksperyment przebiegał więc pomyślnie.

Cztery miesiące później naukowcy ponownie zgromadzili uczestników badania, aby sprawdzić, czy utrzymali wagę. Byli skonsternowani, kiedy odkryli, że dużej liczbie osób na powrót przybyły wszystkie stracone kilogramy. Kiedy lekarze przeprowadzili dalsze badania, pojawił się ważny trop wskazujący na to, dlaczego tak wielu uczestników doznało owego efektu jo-jo. Nie chodziło o to, że badana grupa nie przestrzegała diety.

Ściśle mówiąc, właściwie nie miało to wiele wspólnego ze spożywanym pokarmem. Organizmy uczestników nie rozpoznawały już właściwości pożywienia. Ich hormonalne termostaty tłuszczowe działały na pełnych obrotach, lecz funkcjonowały nieprawidłowo, nie wysyłały bowiem do mózgu prawidłowych informacji na temat pokarmu.

U osób, które powróciły do swojej wagi, hiszpański zespół odkrył podwyższony poziom hormonu o nazwie leptyna i obniżony poziom innego hormonu o nazwie grelina. Na tej podstawie naukowcy wywnioskowali, że te powiązane z apetytem związki mogą odgrywać istotną rolę w odzyskiwaniu kilogramów po diecie.

Nowo odkryte hormony

Oba hormony, odkryte w latach 90. ubiegłego wieku, to czynniki regulujące apetyt i poziom tłuszczu. Leptyna – wytwarzana w zgromadzonych komórkach tłuszczowych (tkance tłuszczowej) – jest właściwie hormonem białkowym krążącym po krwiobiegu w celu sygnalizowania mózgowi poziomu paliwa w organizmie i informowania go, czy dostarcza ono odpowiedniej ilości energii.

Leptynę można uznać za rodzaj regulatora tłuszczu. Hormon stale informuje mózg, czy organizm odczuwa głód. (fot.TipsTimesAdmin, flickr.com, CC BY-SA 2.0)

Kiedy kończymy posiłek,

leptyna jest uwalniana z zapasów tłuszczu do krwiobiegu. Ostatecznie dociera do mózgu, aby dostarczyć mu wiadomość o tym, że jesteśmy najedzeni, a organizm ma teraz pewną ilość dostępnej energii.

W rezultacie leptynę można by nazwać regulatorem tłuszczu. Hormon ten stale informuje mózg, czy odczuwamy głód i jaka ilość tłuszczu znajduje się obecnie w naszym organizmie, podobnie jak wskaźniki na desce rozdzielczej w samochodzie pokazują, ile benzyny pozostało w baku.

Jak to ujmuje Robert H. Lustig, profesor pediatrii na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco i specjalista w dziedzinie otyłości, leptyna to nie hormon tłuszczowy, lecz „głodowy”, który jest wytwarzany, aby informować mózg, że potrzebujemy więcej jedzenia.

Kiedy poziom leptyny wzrasta, apetyt słabnie i czujemy się najedzeni.

Zwiększa się również tempo przemiany materii. Mózg uznaje, że ilość pokarmu i tłuszczu jest wystarczająca do normalnego funkcjonowania organizmu. To z kolei przywraca poziom leptyny do normy. Wówczas jedzenie traci swój urok i nie smakuje tak dobrze, co pomaga sygnalizować, że zjedliśmy już wystarczająco dużo.

Przemiany te normują również przemianę materii w organizmie, co pozwala spożywać normalne ilości pokarmu i umożliwia zachodzenie złożonych energochłonnych procesów, takich jak dojrzewanie płciowe i ciąża.

Kiedy przechodzimy na dietę i tracimy tłuszcz, organizm naturalnie wytwarza mniej krążącej po krwioobiegu leptyny. W konsekwencji kiedy jej poziom spada poniżej pewnej wartości, mózg uznaje, że głodujemy, i podejmuje szereg inicjatyw w celu przywrócenia homeostazy (równowagi) energetycznej. Do najbardziej podstawowych z tych działań należy stymulacja nerwu błędnego biegnącego od mózgu do jamy brzusznej i kierującego magazynowaniem energii, który spowoduje zwiększenie apetytu.

W trakcie trwania diety często mamy zbyt mało krążącej po krwiobiegu leptyny. W jednym z prowadzonych na niewielką skalę badań z wykorzystaniem funkcjonalnego magnetycznego rezonansu jądrowego (ang. functional magnetic resonance imaging, fMRI) naukowcy dowiedli, że otyli ochotnicy, którzy stracili 10 proc. masy ciała, wykazali również zmiany w zakresie aktywności nerwów w obrębie całego mózgu w odpowiedzi na wizualne sygnały dotyczące żywności. Wskazuje to na stan niedoboru leptyny.

Leptyna reguluje również tempo rozkładu tłuszczu. Kiedy jej poziom wzrasta, przyspiesza również jego metabolizm. Kiedy jesteśmy na diecie i stężenie tego hormonu obniża się, to samo dzieje się z tempem przemian tłuszczowych.

Często to właśnie dlatego osoby odchudzające się docierają do etapu stagnacji w procesie utraty masy ciała.

W przekonaniu, że znajduje się w stanie głodu, organizm uruchamia rodzaj trybu awaryjnego i spowalnia wszystkie fizjologiczne procesy w celu maksymalnego wykorzystania pozostałej mu energii.

 

Leptyna – klucz do szczupłej sylwetki

Jeszcze dwadzieścia lat temu o leptynie nie słyszał nikt, dziś wiadomo już, że hormon czynnie uczestniczy w gospodarce energetycznej organizmu, a nieprawidłowości w jego wydzielaniu czy wrażliwości tkankowej nieuchronnie prowadzą do przyrostu masy ciała. Poziom leptyny skorelowany jest z poziomem tkanki tłuszczowej oraz jakościowym i ilościowym składem diety, a co szczególnie istotne – zarówno nadmiar jak i niedobór tego hormonu może upośledzać proces spalania tłuszczu i sprzyjać jego gromadzeniu w ustroju. Zrozumienie mechanizmów działania leptyny, a przede wszystkim poznanie naturalnych sposobów na modulowanie jej aktywności stanowić może klucz do osiągnięcia wymarzonej sylwetki.

Czym jest leptyna?

Leptyna jest hormonem peptydowym syntetyzowanym głównie przez adipocyty, czyli komórki tworzące tkankę tłuszczową, oprócz tego niewielkie jej ilości wytwarzane są w łożysku, żołądku i w mięśniach. Zauważono, że poziom leptyny w ustroju skorelowany jest z poziomem tkanki tłuszczowej, im większe zatłuszczenie – tym hormonu tego hormonu jest więcej. Wiadomo także, że leptyna współdziała bądź moduluje aktywność innych hormonów, takich jak regulującą poziom glukozy we krwi insulinę czy stymulujący łaknienie neuropeptyd Y, ale jej potencjalny zasięg jest o wiele większy i obejmuje także glikokortykoidy, androgeny, hormony tarczycy…  Zdaniem specjalistów leptyna jest czymś w rodzaju łącznika pomiędzy tkanką tłuszczową a innymi narządami i układami.

Leptyna a otyłość i nadwaga

Teoretycznie leptyna jest sprzymierzeńcem wszystkich osób chcących pozbyć się nadmiaru kilogramów. Hormon ten bowiem  z jednej strony nasila wydatkowanie energii, a z drugiej zmniejsza łaknienie. Jednak u osób z nadwagą i otyłych poza nielicznymi przypadkami nie stwierdza się niedoboru tego hormonu. Mało tego, poziom leptyny jest u nich podwyższony, co skorelowane jest ze znacznym zatłuszczeniem organizmu. Problemem jest przede wszystkim upośledzenie wrażliwości receptorów na działanie tego hormonu, w praktyce oznacza to, że do podwzgórza nie docierają sygnały „sytości”, wydatkowanie energii nie ulega nasileniu pomimo wzrostu poziomu leptyny. Pojawiają się natomiast inne konsekwencje takiego stanu rzeczy, jak choćby nasilenie aktywności cytokin prozapalnych, upośledzenie wrażliwości insulinowej, rozwój chorób układu krążenia.

Leptyna a zabiegi odchudzające

Patologicznie podwyższony poziom leptyny można obniżyć poprzez zastosowanie odpowiedniej diety i zwiększenie aktywności fizycznej. Nie tylko będący następstwem takich zabiegów spadek zatłuszczenia organizmu, ale także sam deficyt energetyczny obniżają wyraźnie wydzielanie leptyny i jej poziom w krwiobiegu. Produkcja tego hormonu związana jest bowiem zarówno z poziomem tkanki tłuszczowej jak i także ze spożyciem pokarmu. Obniżenie podaży energii (a także zwiększenie jej wydatkowania), zmniejszenie konsumpcji hiperglikemicznych i insulinogennych produktów żywnościowych już po kilku bądź kilkunastu dniach przynosi w tym zakresie bardzo wyraźne efekty i sprzyja poprawie wrażliwości leptynowej. Jak się okazuje jednak, spadek poziomu leptyny, który w przypadku osób otyłych jest zajwiskiem korzystnym, może także niekiedy okazać się źrodłem problemów.

Druga strona medalu

Wspominałem już wcześniej, że leptyna jest sprzymierzeńcem osób pracujących nad estetyką sylwetki, o ile oczywiście jej poziom nie jest nadmiernie wysoki, a receptory prawidłowo reagują na sygnały przez nią wysyłane. Zbytnie obniżenie poziomu tego hormonu, będące następstwem restrykcji kalorycznych, intensywnych treningów i zmniejszeniem zatłuszczenia organizmu jest przyczyną niepożądanych następstw takich jak spowolnienie metabolizmu i zwiększenie łaknienia. Doświadczają tego przede wszystkim osoby odchudzające się już od dłuższego czasu czy też mające za sobą spory ubytek masy ciała, szlifujące formę, próbujące wyeksponować szczegóły sylwetki, walczące z resztkami zalegającego jeszcze gdzieniegdzie tłuszczu. W ich wypadku obniżony poziom leptyny sprawia, że efekt rozmaitych zabiegów redukcyjnych jest nieproporcjonalny do włożonego wkładu pracy i poświęcenia. Taki stan rzeczy deprymuje, zniechęca, sprzyja rezygnacji z działania i doprowadza do wniosków typu „osiągnąłem już maksimum swoich możliwości”. Na szczęście poziom leptyny można skutecznie podnieść!

Rozwiązanie problemu

Wiemy już, że na poziom leptyny wpływają dwa podstawowe czynniki: ilość tkanki tłuszczowej oraz dieta. Są wiec dwa sposoby, na zwiększenie produkcji tego hormonu, pierwszy – czyli wzrost obwodu pasa – z wiadomych względów zupełnie nas nie interesuje, pozostaje więc manipulacja składem ilościowym i jakościowym jadłospisu. Badania naukowe pokazują, że już krótkookresowe, trwające kilkanaście godzin zwiększenie spożycia energii może wyraźnie podnieść poziom leptyny. Szczególnie dobrze sprawdzają się tutaj produkty zasobne w węglowodany, to właśnie nasilona odpowiedź glukozowa i insulinową sprzyja zwiększonej produkcji interesującego nas hormonu, czego efektem jest przyspieszenie tempa przemiany materii i zmniejszenie łaknienia.

Hamburger, pizza, czekolada…

Doświadczenie pokazuje, że do zabiegów obliczonych na podniesienie poziomu leptyny całkiem nieźle nadają się dani typu fast food, słodycze, a także dżemy czy soki. Niektórzy praktycy polecają wprowadzić takie odstępstwa jedynie w formie jednego, wybranego posiłku wskazując, iż już doraźny wzrost sekrecji insuliny wpływa na poziom leptyny, inni natomiast sugerują całodniowe „oszustwa”. Zarówno jedna i druga wersja jest mocno kontrowersyjna, a zdania na temat wyższości potencjalnych wad i zalet tego typu praktyk są mocno podzielone. Jedno jest pewne, tego typu praktyki zarezerwowane są dla osób z relatywnie niskim poziomem tkanki tłuszczowej, redukujących już od pewnego czasu i nie powinny być stosowane częściej niż raz w tygodniu, a wg niektórych – raz na dwa tygodnie.

Podsumowanie

Leptyna jest hormonem silnie związanym z gospodarką energetyczną organizmu, a jej zasięg obejmuje funkcjonowanie wielu układów i narządów. W rozważaniach dotyczących skutecznego spalania tłuszczu, podejmowanych w ramach rozmaitych artykułów czy forumowych dyskusji często porusza się kwestię aktywności insuliny czy kortyzolu, a rola leptyny  niestety zazwyczaj jest pomijana. Zrozumienie pewnych aspektów związanych z działaniem tego hormonu, a przede wszystkim nauczenie się praktycznego manipulowania jego poziomem za pomocą odpowiednich zabiegów żywieniowych może okazać się ważnym elementem pracy nad estetyką sylwetki.

http://bonavita.pl/leptyna-i-grelina-hormony-sytosci-i-głodu

http://oczymlekarze.pl/raporty/1900-schudnij-na-lato/1899-od-leptyny-do-greliny-koniec-z-efektem-jo-jo

 

GRELINA- HORMON GŁODU WYCIĘTY RAZEM Z RESEKOWANYM ŻOŁĄDKIEM

portale  abczdrowie.pl oraz chudniesz-wygrywasz.pl piszą takie fajne ciekawostki na temat hormonu głodu, który wydzielany jest do mózgu i daje sygnał o naszym głodzie i sytości. Ja myślę, że większość z nas kto to przeanalizuje dojdzie do wniosku że bardzo często jemy bardzo dużo nie będąc nawet głodnym…..No tak mają grubaski w tym i ja – miałam tak….został mi wycięty ten kawałek żołądka, który wydziela greline. Nie czuje głodu fizycznego natomiast ten psychiczny pozostaje. Trzeba się bardzo pilnować żeby nie mylić głód psychiczny z głodem fizycznym. Oczami więcej zjemy niż naprawdę to nam potrzebne. A może gdyby potrawy wyglądały brzydko  to mniej chciało by nam się jeść ???

 

Hormony głodu i sytości – jak dieta wpływa na ich poziom?
Hormony głodu i sytości – jak dieta wpływa na ich poziom?

Przyjmowanie pokarmów to warunek, który każdy z nas musi spełnić, aby móc normalnie funkcjonować. Z mechanizmem tym związane są odczucia głodu i sytości.

Głód jest tym większy, im dłuższa przerwa między kolejnymi posiłkami. Kiedy się pojawia uruchomione zostają zachowania mające na celu znalezienie pożywienia. To prowadzi do spożycia posiłku i pojawienia się uczucia sytości. To dzięki niemu w miarę jedzenia odczuwamy potrzebę przerwania posiłku.

Dodatkowo często w tych dwóch procesach duża rolę odgrywa apetyt, czyli pojęcie odnoszące się do aspektów przyjemnościowych. Co ciekawe możemy być głodni, ale nie mieć apetytu na konkretny posiłek i odwrotnie jesteśmy już najedzeni, ale coś nam tak bardzo smakuje, że jemy mimo uczucia sytości.

Ośrodek odpowiadający za kontrolę uczucia głodu i sytości znajduje się w podwzgórzu: cześć boczna odpowiada za głód, a brzuszno-przyśrodkowa za sytość. Ośrodek odbiera sygnały o aktualnym stanie organizmu i przewodu pokarmowego dzięki czterem różnym sygnałom: motorycznym, metabolicznym, hormonalnym i termicznym.

Skupimy się na sygnałach hormonalnych. Można podzielić je na 3 główne grupy:
1.Neuropeptydy podwzgórzowe – neuropeptyd Y, białko Agouti oraz oreksyna A i B
2.Produkty tkanki tłuszczowej – leptyna, adiponektyna, wisfatyna, rezystyna
3.Insulina i hormony przewodu pokarmowego – grelina, peptyd YY, polipeptyd trzustkowy, peptyd glukagonopodobny 1 oraz cholecysokinina.

Ważnym czynnikiem w prawidłowym rozpoznawaniu uczucia sytości jest leptyna, czyli hormon białkowy produkowany przez komórki tłuszczowe. Działa on jako czynnik sytości, co oznacza że przestajemy jeść. Niestety u ludzi z nadwagą i otyłością stężenie leptyny we krwi jest duże, co powoduje niewrażliwość ośrodka sytości na zwiększenie się jej poziomu podczas posiłku.

Dlatego pierwszym krokiem jest redukcja masy, aby mechanizm ten mógł przebiegać w prawidłowy sposób.

W większej mierze skupimy się na hormonach, których produkcja jest ściśle związana z dietą.

Insulina syntetyzowana jest pod wpływem zwiększenia się poziomu cukru we krwi. Im wyższy poziom, tym więcej insuliny zostaje wyprodukowane. Zwiększający się poziom glukozy we krwi wiąże się z odczuciem sytości. Niestety spożywanie produktów z wysokim IG (np. słodycze, produkty z rafinowaną mąka i cukrem) powodują bardzo szybki wzrost poziomu glukozy we krwi – co wiążę się z sytością, ale również dużą dawką insuliny, co z kolei obniża gwałtownie poziom cukru, a głód pojawia się zbyt szybko i ponownie sięgamy po jedzenie.

Dlatego warto spożywać produkty o niskim i średnim IG, aby opisany powyżej mechanizm zachodził w umiarkowanym tempie.

Grelina produkowana w żołądku odpowiada za uczucie głodu. Działanie greliny jest zmniejszane przez peptyd YY, który pojawia się dopiero po 1-2 po posiłku, ale jeśli będzie on bogaty w węglowodany i dobre tłuszcze syntetyzowany jest szybciej.

W odpowiedzi hormonalnej ważny jest również czas, który dajemy sobie podczas jedzenia – peptyd glukagonopodobny 1 jako hormon sytości działa na mózg dopiero po 10 minutach. Dlatego warto, zwrócić uwagę nie tylko na porcję, ale również odstęp między kolejnymi dokładkami.

Z kolei cholecytsokinina – hormon sytości produkowany przez błony śluzowe dwunastnicy – jest szybciej produkowana jeśli w posiłku znajduje się białko i tłuszcze (oczywiście najlepiej, gdyby były to zdrowe i wartościowe tłuszcze).

Podsumowując, jeśli chcesz mieć wpływ na uczucie głodu i sytości:
1.Zwracaj uwagę na odstępy między posiłkami – w ten sposób poziom glukozy będzie utrzymywał się na stałym poziomie.
2.Wykorzystuj w diecie produkty z niskim i średnim indeksem glikemicznym.
3.Zanim nałożysz sobie dokładkę odczekaj 10-15 minut.
4.Pamiętaj, aby każdy główny posiłek dostarczał Ci wszystkich składników odżywczych.
5.Staraj się odróżniać apetyt od uczucia głodu.
6.Nie myl głodu związanego z emocjami z tym prawdziwym, który odczuwasz.

Hormon głodu, który kusi do jedzenia złego

Nie­którym z nas nie­kiedy bar­dzo łatwo przy­chodzi potępianie osób mających skłon­ność do nad­mier­nego jedzenia. Uznajemy, że to tylko wynik słabo­ści ich charak­teru. W rzeczywisto­ści ten pociąg do objadania to efekt roz­bitej rów­nowagi hor­monal­nej, której zachwianie powoduje wiele kłopotów. Jed­nym z takich hor­monów, który może przy­czyniać się do powstawania i powięk­szania otyło­ści, jest grelina.

Regulator

Rola greliny jest nie do prze­cenienia i teo­retycz­nie wydawać by się mogło, że ogranicza się ona jedynie do roli sojusz­nika człowieka. To ona jest jak sys­tem alar­mowy, który sprawia, że gatunek ludzki nie powymierał z głodu. Jest odpowiedzialna za wysyłanie do mózgu komunikatu: „jestem głod­nym, pora coś zjeść”. Omawiany hor­mon powstaje głów­nie w żołądku, w chwili gdy maleją zapasy ener­getyczne. Wraz ze wzrostem poziomu greliny we krwi rośnie w człowieku uczucie głodu.

Można powiedzieć, że hor­mon działa podob­nie jak wskaź­nik paliwa w samo­chodzie, kiedy w baku robi się zbyt pusto, w aucie zapala się czer­wona lampka. W przy­padku greliny nie mamy migającego światła, jest za to jasny sygnał wysyłany do mózgu: nakarm mnie. Ponadto organizm szykuje się do przyjęcia por­cji pożywienia. Roz­poczyna się wydzielanie kwasów żołąd­kowych, układ pokar­mowy zaczyna pracować inten­syw­niej. Jedyne, czego nam teraz potrzeba, to jedzenie i wielu osobom wydaje się, że mogą pochłonąć jego ogromne ilości.

Wszyscy znamy powiedzenie o tym, jak to z głodu moglibyśmy zjeść konia z kopytami. Ten, kto składa taką deklarację, na pewno ma bar­dzo wysoki poziom greliny. Na szczę­ście, w przy­padku zdrowych osób wystąpienie wil­czego apetytu nie trwa wiecz­nie. Wraz z dostar­czaniem kalorii maleje także poziom produk­cji greliny, mózg otrzymuje, coraz mniej sygnałów: „nakarm mnie”, aż w końcu w ogóle one zanikają, a my czujemy się najedzeni.

Grelina ma także wpływ na inne hor­mony. Uważa się, że ma ona korzystne działanie między innymi na uwal­nianie hor­monu wzrostu, oddziałując na przy­sadkę mózgową.

Ciemna strona

Ist­nieje jed­nak ciem­niej­sza strona greliny. W przy­padku chorych cier­piących na otyłość ten hor­mon pokazuje zupeł­nie inne, znacz­nie groź­niej­sze oblicze. Z badań wynika, że jej wysoki poziom sprawia, że wyjąt­kowo apetyczne wydają nam się wszel­kiego rodzaju bomby kaloryczne, produkty pełné nie­zdrowych tłusz­czy i cukrów prostych. Co gor­sza, może sprawić, że będziemy pochłaniać kolejne por­cje nie­zdrowego jedzenia także po zaspokojeniu tzw. pierw­szego głodu. Wszystko dlatego że grelina uruchamia tzw. układ nagrody w mózgu. Jedząc, odczuwamy przyjem­ność z pochłaniania pożywienia. Nie­stety, ta pogoń za poczuciem przyjem­no­ści może wymykać się spod kon­troli zdrowego roz­sądku i wów­czas prowadzi do obżar­stwa. Takie jedzenie ponad umiar, wzmoc­nione poczuciem, że robimy coś, co daje nam przyjem­ność, bar­dzo szybko może stać się nawykiem żywieniowym i to wyjąt­kowo nie­zdrowym, który będzie powodował powstanie otyło­ści lub powięk­szenie obecnej.

Kusi do tłustego

Grelina sprawia nie tylko, że często i chęt­nie sięgamy po nie­zdrowe produkty. Jak wynika z badań, wysoki poziom tego hor­monu wiąże się także z wysokim poziomem cholesterolu we krwi. Do czego jesz­cze może prowadzić nad­miar greliny we krwi? Okazuje się, że to ona może sprawiać, że mając do wyboru lokale z różną kuch­nią, wybierzemy, za sprawą nad­miaru greliny, ten, w którym ser­wowane jest bar­dziej kaloryczne jedzenie. Takie wnioski można wysnuć z badań, jakie prze­prowadzono w Cen­trum Medycz­nym Uniwer­sytetu Stanu Tek­sas w Dal­las. Tam­tejsi naukowcy zaob­ser­wowali, że myszy, którym pod­niesiono poziom greliny, chęt­niej ciągnęły do pomiesz­czenia, w którym wcześniej podawano im tłuste jedzenie.

Nie jesteś więźniem

Czy jesteśmy zatem skazani na pozostanie w nie­woli hor­monów? Zdecydowanie nie. Proces wychodzenia z otyło­ści i przy­wracanie rów­nowagi w organizmie jest rzeczą moż­liwą do wykonania, należy jed­nak trzymać się określonych reguł i nie liczyć, że problem, z którym zmagaliśmy się przez lata, zostanie usunięty w ciągu kilku tygo­dniu. Na przy­kładzie greliny doskonale widać jed­nak, jak wiele w procesie opanowywania otyło­ści zależy od nas samych. Weźmy chociażby tak ciągle nie­do­ceniany aspekt walki z nad­wagą jak odpowiedni czas prze­znaczony na sen i regenerację. Wystar­czą nawet dwie „zarwane noce”, w czasie których nie prze­spaliśmy spo­koj­nie 7 – 8 godzin, aby poziom greliny poszybował nie­bez­piecz­nie wysoko. Sen, krót­szy o około pół­torej godziny powodował, że taka osoba pochłaniała w ciągu dnia o ok. 550 kcal więcej niż osoby śpiące w spo­sób zdrowy. To bar­dzo ważna wiadomość dla wiecz­nie wal­czących z otyło­ścią, którzy nie są w stanie upo­rząd­kować sobie układu dnia. Wydłużenie czasu na sen po prostu nam się opłaci i korzystne zmiany nie­bawem będziemy mogli dostrzegać w naszej sylwetce.

Pamiętajmy także, że mądrze prze­prowadzone odchudzanie to nie takie, które powoduje oszałamiające spadki wagi ciała, ale takie, które po zakoń­czeniu pozostawia organizm szczupły, ale z wła­ściwie uregulowanym metabolizmem i przy­wróconą rów­nowagą hor­monalną, czyli także wolni od problemów ze zbyt wysokim poziomem greliny.

1999

W tym roku ukazało się pierw­sze opracowanie dotyczące greliny. Hor­mon został odkryty przez Masayasu Kojima i jego zespół w związku z badaniami nad hor­monem wzrosty. Sama nazwa grelina odnosi się do języka prain­doeur­pej­skiego, w którym ter­min ghre oznacza wzrost oraz nawiązuje także do wpływu tego hor­monu na zwięk­szenie produk­cji hor­monu wzrostu (Growth Hor­mone Release Inducing).

550-  śred­nio o tyle kcal dzien­nie więcej jedzą osoby z podwyszonym poziomem greliny z powodu nie­do­sypiania. 550 kcal to rów­nowar­tość ponad pół kilograma mięsa kur­czaka, całej mrożonej pizzy z dys­kontu spo­żyw­czego albo pół­tora kilograma jabłek.

jedzenie dla szczescia…to prawda

Jedzenie….To problem w naszej głowie. Endorfiny to hormon szczęścia który wydziela się także jak jemy . Z tego artykułu wynika ze ambitne osoby zajadają stresy.
Art ze strony gazeta.pl

Gdy twoje życie stało się tak ciężkie, że czasem niemal nieznośne, możesz wybrać: doświadczyć tego ciężaru emocjonalnie albo nosić go na sobie fizycznie. Próby odchudzenia ciała dietą z psychicznego nadbagażu muszą zakończyć się porażką.
Barbara ma 36 lat, 20 kilo nadwagi, bezrobotnego męża i zaciągnięte przez niego długi do spłacenia. Prowadzi własny biznes, który ledwo zipie, bo choć kobieta pracuje dużo i intensywnie, to jako szefowa zamiast delegować zadania na podwładnych, robi niemal wszystko sama. Przyjęło się, że jeśli coś wymaga większego wysiłku, należy pójść z tym do niej. Robią tak jej pracownicy, rodzina, czasem nawet obce osoby. Jako siłaczka nie powie nigdy „nie dam rady”. Tymczasem im więcej na siebie bierze, tym bardziej jej waga rośnie. Im bardziej zapomina o sobie, tym więcej je. Mówi się, że w przyrodzie nic nie ginie. Barbara nie przyznaje się przed sobą do trudności, które ciążą na niej emocjonalnie. Woli nosić je na sobie fizycznie.

Przed czym chronią cię nadprogramowe kilogramy?

Przeciętny człowiek poświęca 121 godzin w roku na liczenie kalorii – wskazują badania przeprowadzone w 2013 roku przez firmę SodaSteam. W ciągu 67 lat życia daje to 338 dni, niemal rok. 20 minut dziennie – kobiety. 18 minut dziennie – mężczyźni. Tyle średnio myślimy, o tym ile zjadamy. Wierzymy, że kontrolowanie spożywanych ilości to sposób na redukcję wagi. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że nad wyraz często kontrola wagi z czasem przekształca się niekończącą się obsesję z następującymi naprzemiennie górami i dolinami. Badania, przeprowadzone na grupie 1 tysiąca kobiet na zlecenie marki Splenda pokazują, że typowa kobieta przechodzi na dietę mniej więcej 3 razy w roku. Co 10. badana natomiast więcej niż 5 razy w roku. Niemal jedna trzecia odchudzających się w czasie trwania diety doświadczała stanów podobnych do depresyjnych. Tyle samo kobiet w wyniku diety zamiast chudnąć, tyje (około 1,5 do 2 kg). To, co mogłoby się wydawać proste, wcale takie nie jest. Dlaczego odchudzanie nie działa?

Prawda jest taka, że jeśli jesz w stresie, czyli emocjonalnie, musisz mieć z tego jakieś psychologiczne korzyści. Każde zaburzenie odżywiania, czy to anoreksja, czy bulimia, czy zespół kompulsywnego jedzenia (jedzenie napadowe, ang. BED: bingle eating disorder) ma określone zadania do wykonania. Inaczej psychika, której rolą, bądź co bądź, jest chronienie samej siebie przed rozpadem, nie powołałaby ich do życia.

Jeśli masz problemy z jedzeniem, zastanów się, przed czym chroni cię nadwaga lub ciągłe zamartwianie się sylwetką. Pod spodem może kryć się coś, z czym nie chcesz się z tym mierzyć, więc przekierowałeś całą uwagę na dietę. Jednak nie dietę, która ma zakończyć się sukcesem, lecz taką, której istotą jest trwanie bez końca. Mechanizm ma na celu zastąpić wywołujące ból treści, innymi. W myśl zasady: lepiej skupić się na tym, ile miała kalorii zjedzona bułka niż w pełni doświadczać tego, jak bardzo czuję się odrzucony, zlękniony, niegodny miłości i coś z tym zrobić.

Na poziomie psychiki nie ma większego znaczenia, jaką treścią wypełnisz „temat zastępczy”. Ważne, żeby cię w pełni absorbował.

Zaburzenia odżywiania: sygnały ostrzegawcze

Dopóki tkwisz w rytuałach samoniszczenia: liczeniu kalorii, karaniu się głodówkami, treningami czy wyrzutami sumienia pozbawisz się możliwości uzdrowienia tego, co w rzeczywistości go potrzebuje. Niektóre rzeczy trzeba wypłakać, przeżyć do końca, oddać nieswoją winę komu należy. Możliwe, że potrzebne będzie do tego wsparcie psychoterapeuty. Wszystko jednak po to, aby rozbroić ciężar i podjąć decyzję o ruszeniu do przodu. Czyli gdzie?

Gdy tylko będę szczupła, zmienię całe swoje życie

Wróćmy na chwilę do Barbary, która straciła nadzieję, że istnieje jakieś dobre rozwiązanie jej sytuacji. W końcu odchudzała się setki razy, zawsze z tym samym skutkiem. Głodowanie, spadek wagi, potem nadrobienie kilogramów z nawiązką, frustracja. Zniechęcona rozważa operację zmniejszenia żołądka. – A kiedyś gdy była szczupła, uwielbiała być z ludźmi, dużo podróżowała – wspomina i ożywia się. Z entuzjazmem opowiada o wojażach z paczką znajomych po Hiszpanii. Była pełna życia, żartowała, tańczyła nawet w jednym z klubów na stole. Teraz po pracy wraca prosto do domu, zasiada przed telewizorem i je. Na nic innego nie ma siły – wyznaje i znów popada w apatię. Barbarze wydaje się, że nie wie, gdzie szukać swojej utraconej energii. Gdyby jednak przyjrzała się swoim reakcjom z ciała, wiedziałaby, że odpowiedź jest tuż przy niej, że dysponuje niezawodnym kompasem. Jej poziom energii w każdej chwili pokazuje jej, jak blisko bądź daleko wyjścia z impasu jest.

Jak sprawdzić, przed jaką zmianą powstrzymują cię nadmiarowe kilogramy? Wystarczy, że dokończysz zdanie „Gdy tylko będę szczuplejszy, będę [np. radosny, odważny, spontaniczny]/ zrobię coś [wyjdę do ludzi, zapiszę się na kurs językowy, kupię nowy ciuch itd.]”. Wszystko, czym wypełnisz drugą część zdania, to nowy (lub niegdyś utracony) ty, o którego rozchodzi się cała gra. Nadwaga – rzeczywista czy wyimaginowana – to często czynnik, dzięki któremu dajesz sobie przyzwolenie na rezygnację z tego, co jest twoim sednem.

Chcesz zrobić krok do przodu? Zacznij robić to, co odkładasz na „chudsze czasy” bez czekania na odpowiednie cyfry na wadze. Gdy rozprawisz się z emocjonalnym nadbagażem, jest wielka szansa, że te fizyczne, namacalne kilogramy, przestaną być potrzebne i odejdą same.

PODZIĘKOWANIA

Jeszcze o tym nie pisałam. Ale wspomniałam kiedyś, że mam wokół siebie bardzo dużo dobrych duszyczek , które są ze mną na dobre i złe i które bardzo mocno mi dopingowały podczas mojej drogi do obecnego wyglądu. Chciałabym bardzo podziękować:

W pierwszej kolejności mojemu narzeczonemu. Kocha mnie od momentu, kiedy byłam jeszcze w rozmiarze 48 , nie wyobrażam sobie życia bez Niego i moich synków. Moje trzy największe miłości, dla ktorych dam się pociąć na ćwiartki. Kochali mnie i kochać będą zawsze i codziennie jestem traktowana jak księżniczka.

Justynie Nowińskiej – moja najlepsza przyjaciółka , nigdy mnie nie zostawiła w trudnych chwilach i wiem że nigdy nie zostawi

Oli Putyra – moja druga dobra duszyczka, która jest ze mną zawsze w dzien i w nocy – dosłownie

Mojej kochanej , która pojechała ze mną na operację i mnie dowiozła cała i zdrową

Beatce K- opiekuje się mną jak córką i wiem , że zawsze moge na Nią liczyc

Krzysiowi K.  Za pożyczenie auta i troskę

Asi i reszcie nie z tej PLANETY💕

Oraz moim cudownym koleżankom i kolegom z pracy:

Beatce Kulce

Gosi Hajduk

Jowicie Kolibabskiej

Ewie Matejuk

Pawełkowi B.

za wszystkie cudowne słowa, za trzymanie kciuków podczas operacji, dopingowanie oraz mobilizowaniu mnie do ciężkiej pracy ogromne podziękowania <3💞💕💘💕💗💗💚💙

 

 

Zapraszam wszystkich do zapoznania się z ofertą

Dzięki temu, że przeszłam operację bariatryczną, bardzo rozwineła sie moja osoba w klinice, w której pracuje. Jako jedyny żywy okaz w klinice bardzo chciałabym pomóc ludziom, którzy zmagają sie z nadwagą. Oczywiście wiem ,że zabiegi są bardzo drogie , ale wszystkiemu można zaradzić . Ja też nie śpię na pieniądzach , ale jak się dobrze przemyśli sprawę to nie trzeba byc bogatym aby sobie zrobić zabieg. Na jedzenie w ciągu miesiąca osoby otyłe wydają bardzo dużo pieniędzy, wiem to po sobie bo po operacji nadal kupowałam tyle jedzenie co przed operacją a potem większość jedzenia musiałam wyrzucić bo się psuło. Przy rozłożeniu zabiegu, któy kosztuje 18900 zł na raty np 48 rat – kwota wyniesie około 540 zł miesięcznie. Są to 4 lata- ale efekt na całe życie. Więc zabieg napewno się zwróci w niedalekiej przyszłości. Jeżeli rozłożymy kwotę zabiegu na 60 rat czyli 5 lat , kwota miesięcznej raty zmniejszy się do około 470 zł. Nie jest to majątek , a poza tym to jest nasze zdrowie, które jest najważniejsze dla nas i naszej rodziny.

Jeżeli chcielibyście uzyskać więcej infomacji na temat rat to można oczywiście do mnie zadzwonić i ja podam wszelkie szczegóły zabiegu

to mój numer telefonu 790 531 555

samopoczucie w pierwszych dniach po zabiegu

Często dostaje  wiadomości o moim samopoczuciu zaraz po zabiegu.

Już pisałam to ale napiszę jeszcze raz.

Po zabiegu miałąm zalecone od Doktora ,żebym przez 2 tygodnie piła samą wodę. I tak też było. Bałam sie bardzo , że mój żołądek się „rozleci” czyli zadziałała mocno psychika , że jak zjem albo wypije za dużo wody to mi się rozerwie na szwie zołądek. Nic takiego oczywiście sie nie wydarzyło dlatego, że robiłam wszystko według zaleceń doktora. Piłam po 100 ml wody co godzinę w ciągu dnia. Razem to dawało 1,5 litra wody czyli minimum, które dorosły człowiek powinien wypijać. Czułam się źle , nie bede ukrywać ze było dobrze, fantastycznie. Teraz to się czuje fantastycznie, ale zaraz po zabiegu w porównaniu do tego co jest teraz- to była masakra.  Było mi słabo, pijąc sama wodę, mimo iż brałam tabletki (rozkruszone oczywiście) witaminki jak zalecił Doktor Kowalski. Nie bylo mi do smiechu , bo kręciło mi się troszke w głowie, ale wiedziałam , że muszę to jakoś wytrzymać, że to dla mojego zdrowia i szczęścia. Szybko mi mineło to złe samopoczucie. Czekałam na efekty i to najważniejsze. Nie przeszkadzało mi to jakoś, że jest mi źle, bo widzialałam że muszę to jakos przeczekać. Trwało to niedługo na szczęscie, jak zaczełam „jeść” – jak można to nazwać jedzeniem- papki i kaszki i kleiki to było juz o wiele lepiej.

Jestem w 100% zadowolona z zabiegu . Zabieg odbył się bezproblemowo, schudłam nawet więcej niż chciałam docelowo, ale wiadomo że apetyt rośnie w miarę jedzenia  🙂

Każdemu, kto ma jakiekolwiek wątpliwości mogę w czystym sercem polecić ten zabieg. Zdrowie jest najważniejsze i to fizyczne i psychiczne i męczyć się z nadmiarem kilogramów nie jest nikomu potrzebne . Już nigdy nie chcę powrócić do poprzedniego stanu i nie wróce, to moje ŻYCIOWE postanowienie, że juz nigdy nie będę gruba.

Jestem bardzo szczęśliwa

:*

zoladek…..wszystko o nim

Może zmieniać kształt, położenie i pojemność. Wysyła mylące sygnały, gdy choruje. Nie lubi wielu potraw i używek. Żołądek wymaga troski przez całe życie, sprowadza na nas kłopoty, a wcale nie jest tak ważny, jak się powszechnie sądzi.
Bez żołądka można żyć. Owszem, nie jest to sytuacja komfortowa (trzeba między innymi zrezygnować z alkoholu, kawy, dbać o odpowiednią ilość białka w diecie i ograniczyć niektóre tłuszcze oraz cukry), ale możliwa.

Anatomia człowieka: żołądek


Świadczy o tym bezspornie niezła kondycja wielu osób, które nawet przed kilkudziesięcioma laty przeszły zabieg całkowitego usunięcia tego narządu. Są na diecie, pod osłoną leków, ale bez przeszczepu, gdyż w przypadku utraty żołądka nie jest on konieczny.

Dla porównania przy nieodwracalnych, ciężkich zmianach, w takich narządach jak serce, ale i wątroba czy nerki, to niemożliwe.

Wprawdzie gdy nie pracują nerki, możliwe jest dializowanie i odłożenie przeszczepu na dłuższy czas, ale w końcu i to nie wystarcza, a konsekwencje dla zdrowia, gdy brak naturalnego filtra, są nieporównywalnie większe, niż właśnie utrata żołądka.

Szczęśliwie, dzisiaj pełna resekcja żołądka to już prawdziwa rzadkość. Wiele problemów rozwiązała farmakologia i odkrycia naukowe, pozwalające we właściwy sposób leczyć choroby, które kiedyś doprowadzały do całkowitego zniszczenia tego narządu. Niezwykle istotne okazało się ustalenie roli bakterii Helicobacter pylorii w powstawaniu wrzodów żołądka i zmian nowotworowych ( więcej na ten temat ). Resekcja jest jednak możliwa i nie oznacza ciężkiego kalectwa, jeśli nie dojdzie do powikłań lub zaostrzenia schorzeń współistniejących.

To nieprawda, jak się czasem sądzi, że bez żołądka nie ma mowy o trawieniu pokarmów. Pod tym względem zdecydowanie groźniejsze są choćby choroby jelit, które realnie umożliwiają trawienie i wchłanianie składników odżywczych. W przypadku silnego i trwałego upośledzenia ich funkcji możliwe jest jedynie przeżycie chorego dzięki żywieniu pozajelitowym, czyli systematycznym przyjmowaniu kroplówek ( więcej na ten temat ).

Dołącz do Zdrowia na Facebooku!

Od ust do jelit

W żołądku trawione są białka, ale tylko wstępnie, w bardzo niewielkim stopniu tłuszcze (realnie to przygotowywanie do procesu trawienia), a cukry wcale (te są częściowo przerabiane w jamie ustnej, za pomocą śliny). Podstawowe zadania żołądka to dalsze rozdrobnienie pokarmu (także w znacznej mierze jest już przeprowadzone w jamie ustnej), wyjaławianie go z wszelkich mikrobów (z pomocą kwasu solnego), wspomniane trawienie i transport pokarmu do dalszej, intensywnej obróbki w dwunastnicy i jelitach.

Układ pokarmowy to bardzo złożony system, który sprawnie pracuje wtedy, gdy wszystko gra w wielu narządach: wątrobie, niedocenianej trzustce , jelitach, dwunastnicy, przewodzie pokarmowym i oczywiście żołądku, ale jego powszechnie uznana rola lidera to jednak przesada. Mówimy często o „dolegliwościach żołądkowych”. Gdy coś nas w brzuchu boli, niemal zawsze twierdzimy, że to problem „żołądkowy”. Fakt, kapryśny żołądek chętnie się odzywa i buntuje z powodu niewłaściwej diety czy zatrucia. Pokarm cofa się z niego po spożyciu nadmiaru alkoholu czy nawet przy banalnych infekcjach. Jest bowiem wrażliwy i pełni rolę strażnika przed toksynami. Nie jest wszakże samodzielnym graczem. A ból brzucha może mieć dziesiątki przyczyn ( więcej na ten temat ).

Jak to właściwie działa?

Żołądek wypełnia funkcje chemiczne i mechaniczne. Po przyjęciu pokarmu z przełyku to czynność skurczowa żołądka umożliwia właściwe wymieszanie (ruchy perystaltyczne obracają go niczym wirówka), rozdrobnienie, a wreszcie przesuwanie niewielkich porcji treści pokarmowej do jelita cienkiego. Pokarm w żołądku zostaje rozbity na miazgę pokarmową i przesycony sokiem żołądkowym.

Skąd bierze się odpowiednia ilość soku? Gdy jemy, do mózgu trafia przekaz o konieczności zwiększenia produkcji. Na jego polecenie do pracy biorą się gruczoły znajdujące się w błonie śluzowej, wyściełającej żołądek. Wytwarzają one pepsynogen, nieczynny enzym trawienny, i kwas solny. Pod wpływem kwasu pepsynogen zmienia się w pepsynę i mamy już główne składniki soku żołądkowego.

Kwas solny, poza aktywacją pepsyny, odpowiedzialnej za częściowe trawienie białek, zapewnia żołądkowi kwaśny odczyn i zwalcza drobnoustroje. Kolejny składnik soku żołądkowego enzym Podpuszczka (podobnie jak pepsynogen reagująca na kwas solny) też trawi białka, ale tylko mleka, a enzym lipaza rozpoczyna trawienie tłuszczów.

Niezwykle ważną, ochronną rolę pełni śluz pokrywający ściany żołądka. Ma tylko ok. milimetra grubości, a chroni żołądek przed samostrawieniem, przed kwasem solnym, niekorzystnymi czynnikami mechanicznymi, chemicznymi, termicznymi, a także biologicznymi (również jak kwas solny, chociaż na zupełnie innych zasadach, jest bakteriobójczy).

Gdy czasem ta bariera zawodzi, kwas solny niszczy śluzówkę, a nawet przebija całą ścianę żołądka, tworząc wrzód żołądka ( więcej na temat wrzodów żołądka ).Od góry żołądek jest połączony z przełykiem tzw. wpustem. Jest on silnie umięśniony i jeśli sprawnie działa, nie pozwala treści pokarmowej cofać się do przełyku.

Analogiczne połączenie, ale od dołu, czyli żołądka z dwunastnicą, to odźwiernik. On także ma gwarantować przemieszczanie się pokarmu tylko w jednym kierunku.

Zewnętrzna część ścian żołądka zbudowana jest z błony surowiczej, następna warstwa to mięśniówka. Wewnętrznie żołądek pokrywa błona śluzowa, która chroni ten narząd przed niebezpiecznym działaniem soków trawiennych.

Rośnie i rośnie

Przeciętny żołądek ma ok. 25-30 cm długości. Średnia pojemność żołądka u dorosłego człowieka to ok. 1000-1500 ml, ale w skrajnych wypadkach może on mieścić nawet do trzech litrów płynów i pokarmów. Tak rozepchany do niemożliwości sprzyja nadwadze, a nawet otyłości, stąd w przypadku otyłości olbrzymiej, będącej chorobą zagrażającą życiu, stosuje się zabiegi zmniejszające objętość żołądka, co w sposób drastyczny, ale skuteczny, rozwiązuje problem. Leczeniem otyłości zajmuje się specjalista bariatra i to on powinien decydować o optymalnym postępowaniu.

Zasadniczo żołądek leży w środkowej części nadbrzusza (tzw. dołek sercowy) i lewym podżebrzu. Położony jest podłużnie, co ułatwia sprawne przesuwanie się pokarmu, który zazwyczaj opuszcza go do godziny od spożycia.

W rzeczywistości żołądek zmiennym jest i bywa porównywany do sakiewki czy worka. W zależności bowiem od tego, jak dużo zjemy, czyli go wypełnimy, może zmienić kształt i wielkość. Wpływ na to ma również pozycja ciała, jaką przyjmujemy.

Bywa, na szczęście rzadko, że żołądek jest położony niemal poprzecznie i wówczas powstają w nim „kieszonki”, a przesuwanie pokarmu jest utrudnione. Wprawdzie za nieprawidłowym opróżnianiem żołądka częściej stoi problem z odźwiernikiem, ale zdarza się, że sprawcą jest sam jego kształt. W takim przypadku pokarm zalega w żołądku, a nawet cofa się do przełyku w wyniku przepełnienia. Dolegliwości z tym związane męczą szczególnie małe dzieci z żołądkiem o nietypowym kształcie.

Z czasem, w wyniku pionizacji ciała, żołądek ustawia się bardziej korzystnie. Bywa jednak, że i osoba dorosła, która nawet nie skarży się na szczególne dolegliwości, dowiaduje się od lekarza, że ma „dziwny” żołądek, np. po badaniu rtg.

W przypadku dzieci, ale i u osób starszych, za skłonnością do wracania pokarmu i zgagi, a nawet nawracających infekcji dróg oddechowych (uszu, oskrzeli), często stoi wymagający leczenia refluks żołądkowo-przełykowy. Żołądek potrafi nas zmylić, a problem z nim objawiać się np. przewlekłymi zapaleniami uszu, zachłystowym zapaleniem płuc.

Nie ma sensu przy takich problemach wychodzić z założenia, że „taka już nasza uroda”, tylko należy skonsultować się z lekarzem pierwszego kontaktu. Ten, po wykluczeniu innych, bardziej prawdopodobnych przyczyn, niż patologia w układzie pokarmowym, zapewne skieruje do gastrologa specjalisty od schorzeń układu pokarmowego. Tym bardziej, że nawet jeśli pierwotna przyczyna kłopotów nie wymaga regularnego leczenia czy interwencji chirurga, zmiana trybu życia zalecona przez lekarza (w tym diety, ale i sposobu układania ciała podczas snu), może wyraźnie poprawić jakość życia.

Powody do buntu

Chińczycy mawiają: „trzymaj ciepły żołądek” i wierzą, że to może mieć na niego zbawienny wpływ. Coś w tym zapewne jest, bo żołądek z pewnością lubi lekkostrawne, warzywne zupy, spożywane przecież na ciepło. Są one z reguły zasadowe i zobojętniają kwas solny.

Wymagający żołądek lubi też, gdy jemy regularnie, mało, a częściej, i nie zapominamy o śniadaniu, najlepiej obfitującym w cukry złożone i błonnik . Kocha zioła: kminek, rumianek, miętę, melisę, koper włoski. Ziołowe napary zawsze mile widziane.

Żołądek, podobnie zresztą, jak cały układ pokarmowy, nie znosi nadmiaru alkoholu, diety obfitującej w dania ostre i tłuste. Nie jest aż tak przeciwny kawie, jak się nieraz mówi, ale nie cierpi, gdy pijemy ją na czczo. Uwaga! Często do podrażnień żołądka dochodzi, gdy stosujemy niewłaściwe leki, stąd zasadniczo: im bardziej się ich wystrzegamy (także tych bez recepty), tym dla niego lepiej.

Diagnostyka coraz doskonalsza

Poważne choroby żołądka, chociaż nie muszą dawać wyraźnych objawów (np. przy raku żołądka nieraz wcześniej pojawia się osłabienie i nieuzasadniona utrata wagi, niż ból), są coraz wcześniej rozpoznawane i skuteczniej leczone. Pozwala na to bezpieczne, znane od bardzo dawna, badanie rentgenowskie z kontrastem i stosunkowo młoda gastroskopia. Na jej temat krążą mity: że boli, że grozi zadławieniem, że zazwyczaj się nie udaje…

Fakt: połykanie rurki, konieczne przy gastroskopii, nie jest przyjemne, ale nie aż tak skomplikowane, a wiedza, którą można uzyskać, bezcenna i niejednokrotnie ratująca życie. Dzięki mikrokamerze wprowadzanej do żołądka lekarz wykonujący badanie może bardzo dokładnie sprawdzić, co się w żołądku dzieje. Metoda ta umożliwia również pobranie wycinków z chorych miejsc błony śluzowej, co stanowi olbrzymią przewagę nad badaniem kontrastowym, szczególnie w rozpoznawaniu wrzodów żołądka i dwunastnicy oraz w różnicowaniu choroby wrzodowej od raka żołądka.